Wycieczka ski-tourowa
Wielka Rycerzowa



Dlaczego warto odwiedzić na nartach Beskid Zachodni a dokładnie rejon tzw. Worka Raczańskiego? Moja odpowiedź jest prosta. Co prawda nie zaliczycie tam tak cudownych zjazdów jak np. w Tatrach czy Karkonoszach, ale na pewno będziecie mieli okazję obcować z naturą i dziką przyrodą, na pewno uda wam się spotkać podczas naszej wycieczki tropy jelenia, a kto wie, może przy odrobinie szczęścia wiosną uda wam się wypatrzyć w jakimś mateczniku największego przedstawiciela drapieżników w Europie - niedźwiedzia brunatnego, który znów zaczyna odwiedzać nasze Beskidy.
A oprócz tego po drodze będziecie mieli szansę podziwiać liczne widoki z pięknych hal, na których do dnia dzisiejszego baca podczas redyku z owcami chodzi.

Naszą wycieczkę, która zajmie nam dwa dni, rozpoczniemy we wsi Rycerka Kolonia, która znajduje się w dolinie potoku Rycerka. Jak tam dojechać? Z Żywca kursuje kilka pociągów dziennie w kierunku Zwardonia. Nas interesuje stacja Rycerka, stąd autobusem (kilka dziennie) w kierunku Rycerki Koloni. Można również dojechać z Żywca bezpośrednio autobusem PKS do Rycerki Koloni (z Rajczy Centrum kursują również autobusy prywatne). Można także dotrzeć własnym samochodem, niestety wówczas musielibyśmy zostawić go w Rajczy i stamtąd podjechać autobusem, dlatego że wycieczkę zakończymy właśnie w Rajczy. W wariancie pociąg plus PKS warto poprosić kierowcę autobusu, żeby wysadził nas w przysiółku Obłaz (spytać miejscowych). Niestety nie ma tam przystanku, a właśnie stamtąd mamy najbliżej do dolinki, z której będziemy ruszać do góry. Kierowca zwykle się tam zatrzymuje, gdy poprosi go o to jakaś ładna dziewczyna...

Jeżeli uda nam się wysiąść z autobusu w miejscu właściwym, to patrząc w kierunku południowym powinniśmy widzieć po lewej stronie duży kontener na śmieci (trochę dziwny, ale najlepiej widoczny "drogowskaz"), trochę dalej za nim odchodzi leśna droga w kierunku wschodnim. Jeżeli warunki śniegowe pozwalają, już tutaj można założyć narty - wcześniej należy pamiętać o przyklejeniu "fok". To na pewno podniesie komfort naszego podejścia.

Rozmiar: 11183 bajtów

Drogą tą idziemy 500 m, po lewej stronie w pewnym momencie dojrzymy prześwity polany na jednym z licznych ramion, które opada z Praszywki Wielkiej (1044 m n.p.m.). Powinno nam się również udać wypatrzyć drogę, która nas doprowadzi na ten grzbiet. Jeżeli nie, to na tzw. "pałę" prosto do góry. Po 15 minutach osiągamy grzbiet z młodymi świerkami. Kierujemy się na wschód i po chwili osiągamy ładną polankę, przez niektórych nazywaną halą Bułkową. Mniej więcej na wschodnim krańcu polany stoi bacówka pod okazałym wiązem zwana "Podwiązką". Jeżeli to króciutkie podejście nas zmęczyło, możemy w niej odpocząć.

Trzymając się ciągle kierunku wschodniego i prawego skraju polany, podchodzimy na przełęcz Przysłop Potócki, którą powinniśmy osiągnąć po 40 min. Tutaj dochodzimy do szlaku czarnego. Warto przy ruinach bacówki zostawić plecaki i "na lekko" podejść na szczyt Praszywki Wielkiej, skąd roztacza się przepiękna panorama na całe niemal Beskidy. Przy dobrej pogodzie dojrzeć można Małą Fatrę i Tatry. Teraz czeka nas piękny zjazd między niskimi tutaj bukami na przełęcz. Z szałasów, które spotkamy za chwilę, korzystają pasterze, którzy w tym regionie jeszcze do dzisiejszych czasów wypasają owce na halach. Nam - ze względu na porę roku - nie będzie dane spotkać bacy. Okres wypasu - redyk - to czas między dwoma świętami Św. Wojciecha wiosną i Św. Michała jesienią (trwa więc od początku wiosny do końca jesieni). Na wiosnę baca zbiera w jedno duże stado (kierdel) owce bogatych gazdów, znaczy je i wraz z pomocnikami (juhasami i chonielnikami) wyrusza na hale, gdzie będzie gazdował aż do jesieni. W tym czasie będzie owce doił, strzygł, z mleka owczego będzie wyrabiał słynne oscypki i przepyszny bundz. Jesienią baca wraz z całym tym kramem wraca w doliny i z tego, co zrobił przez te pół roku ma dutki (pieniądze), które muszą mu wystarczyć do następnego redyku. Zwyczaj wypasania owiec na halach niestety już zanika, ale na szczęście można owce tutaj na Przysłopie Potóckim latem spotkać.

Rozmiar: 9072 bajtów

Ciekawą rzeczą jest również sposób, w jaki górale budowali bacówki na halach. Z bali świerkowych lub jodłowych tworzyli konstrukcje ścian na tzw. zrąb, przerwy między balami uszczelniali mchem lub wełną drzewną (wiórami). Metodę tę nazywano gaceniem lub obtykiem. Dach był zwykle wykonany z tzw. darnic - z desek, które były "darte" z pnia wzdłuż słojów. Tam gdzie trzeba było użyć gwoździa, górale używali kołków. Na środku takiego szałasu paliło się ognisko (watra), nad nim wisiał duży kocioł, na powale wędziły się serki...
Z powrotem zakładamy plecaki i dalej w drogę. Podchodzimy polanami w kierunku południowym na Bendoszkę Wielką (1144 m n.p.m.) - czeka nas długie i mozolne podejście przez ładny, górnoreglowy las. Na wierzchołku Bendoszki 22 sierpnia 2000 został postawiony 20-metrowy krzyż upamiętniający 2000 lat chrześcijaństwa. Fundatorami jego byli mieszkańcy osiedla Przegibek i Rycerki Górnej. Stąd zjazd już do schroniska na przysiółek Przegibek. Warto się tu zatrzymać przez dłuższą chwilę - obiekt jest bardzo ładny, choć może po ostatniej przebudowie stracił nieco z dawnego uroku. Schronisko turystyczne powstało w tym miejscu z inicjatywy oddziału PTT w Żywcu w 1926 r., pierwotnie jako prymitywna chata z kilkoma miejscami noclegowymi na pryczach i samoobsługową kuchnią. Ruch tu-rystyczny był w tamtych czasach niewielki. Nie istniało jeszcze schronisko na Wielkiej Raczy, a cały rejon był trudno dostępny komunikacyjnie. W 1931 r. schronisko przeniosło się do nowego prywatnego budynku, który w 1935 r. wykupił PTT w Dziedzicach (dziś Czechowice-Dzidzice na północ od Bielska). Okupację i działania wojenne schronisko przetrwało cało, choć wnętrze zostało zdewastowane. Po wojnie obiekt przejął ponow-nie Żywiecki oddział PTT, później Oddział Krakowski PTTK. Mimo doraź-nych remontów i prac adaptacyjnych schronisko było dość prymitywne i nie najatrakcyjniejsze pośród innych tego typu obiektów w Beskidzie Ży-wieckim. Dopiero remont w 1958 r. uczynił z Przegibka schronisko z prawdziwego zdarzenia.

Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej w kierunku Wielkiej Rycerzowej (1226 m n.p.m.) szlakiem czerwonym, przez polany osiedla Przegibek, po płaskim terenie, w kierunku południowym. Za znakami czarnymi skręcamy w lewo w kierunku zalesionego stożka Bani (1124 m n.p.m.). Na skraju lasu spotykamy znaki czerwone, które zaprowadzą nas już bezpośrednio na Wielką Rycerzową - skręcamy za nimi w lewo i podchodzimy do granicy państwa. Po osiągnięciu kulminacji Majowa (1134 m n.p.m.) i po króciutkim zjeździe, rozpoczynamy podejście na Wielką Rycerzową. Dobrze, jeśli uda nam się wypatrzyć pod zwałami śniegu słupek graniczny z numerem 155/5 - możemy wtedy w tym miejscu skręcić w lewo i szlakiem narciarskim zjechać do schroniska, które powinniśmy osiągnąć po kilku minutach. Nie musimy wtedy wchodzić na sam szczyt.
Można również podejść na wierzchołek Wielkiej Rycerzowej, z którego zaliczymy piękny zjazd pod samo schronisko. Najpierw musimy się jeszcze przecisnąć przez wąski pasek lasu. Po wyjściu na szeroką polanę szczytową uraczy nas przepiękny widok na Worek Raczański, Grupę Romanki i Lipowskiej, Mała Fatrę. W dole dach schroniska. Jeżeli narciarstwo nam jeszcze nie zbrzydło, możemy wykorzystać mały wyciąg narciarski, który znajduje się powyżej schroniska na stokach Wielkiej Rycerzowej.

W schronisku zatrzymujemy się na nocleg. Obiekt został wybudowany w 1975 r., w założeniu miał przyjmować tzw. kwalifikowanych turystów. Posiada 25 miejsc noclegowych, bufet, w którym można zakupić smaczne dania (nie tylko barowe), węzeł sanitarny. Prowadzą go bardzo sympatyczni młodzi ludzie. Wieczorem można posiedzieć przy kominku, pogrzać przemarznięte podczas wycieczki ciało lub np. upiec kiełbaskę. Rano proponuję wcześnie wstać, podejść pod kulminację Wielkiej Rycerzowej i podziwiać wstające słońce...

Wracamy niestety do domu, ale najpierw się jeszcze trochę pomęczymy. Do wsi Rajcza zjedziemy szlakiem czerwonym.
Zaczynamy od krótkiego podejścia na Rycerzową (1207 m n.p.m.). Idziemy po stosunkowo równym terenie, górnoreglowym lasem świerkowym. Po prawej stronie mijamy polanę zwaną halą Jaworzyn, skąd roztaczają się wspaniałe widoki na wschodnią cześć Beskidów. Docieramy do wyraźnego obniżenia terenu (uwaga ostry zjazd). Zjeżdżamy do osiedla Młada Hora, po chwili mijamy schronisko zwane Chyż u Bacy zlokalizowane w dawnej szkole. Obecnie obiekt ten jest prowadzony przez Towarzystwo Tatrzańskie. Po lewej stronie kapliczka. W schronisku warto się zatrzymać na herbatę, a w kapliczce na modlitwę - o pomyślność dalszego zjazdu.

Rozmiar: 10922 bajtów

Młada Hora (Mlada Hora) to uroczy przysiółek. Jeżeli mamy dość naszej wycieczki w kierunku wschodnim, możemy zjechać do doliny Danielki. Najlepiej o drogę spytać gospodarza Chyżu - przesympatycznego Bacę.
Pozostawiamy osiedle za nami i już stosunkowo płaskim terenem suniemy w kierunku północnym. Po dłuższym czasie osiągamy miejsce, w którym wyraźnie widać jak grzbiet, którym do tej pory się poruszaliśmy, rozgałęzia się na dwa kolejne: jeden biegnie dalej w kierunku wsi Rycerka, drugi w kierunku doliny Ujsoły. Nas właśnie interesuje ten drugi, którym zjedziemy na ładną polanę na szczycie Urówki (824 m n.p.m.), następnie wciąż polanami do wsi Ujsoły, skąd autobusem PKS możemy dojechać do Żywca lub do Rajczy (gdzie pozostawiliśmy nasz samochód). Ten ostatni odcinek bez szlaku powinien nam zająć około 40 min.

Kilka uwag praktycznych:
W sezonie świąteczno-noworocznym lub ferii zimowych warto poczynić w schronisku wcześniejszą rezerwację. Spać nie musimy koniecznie w schronisku pod Wielką Rycerzową, możemy się zatrzymać również na Przegibku czy w schronisku na Mładej Horze. Wszystko zależy od naszych preferencji - cenowych i nie tylko. Warto - na wszelki wypadek - zabrać z sobą na trasę numer telefonu do najbliższej dyżurki GOPR.
Należy również pamiętać o wcześniejszym impregnowaniu "fok". Warunki śniegowe w Beskidach bywają różne i śnieg czasami lubi się przyklejać pod nartę. Mnie osobiście wtedy "krew zalewa". Przez impregnację "fok" możemy zaoszczędzić sobie niepotrzebnych nerwów.
Celowo nie podałem czasów przejścia (tylko tam gdzie poruszaliśmy się bez szlaku), ponieważ zależą one od wielu czynników: śnieg, nasze możliwości kondycyjne itp.
Dokładne rozkłady jazdy PKP, PKS oraz adresy schronisk itd. znajdziecie na innej stronie internetowej.

Grzegorz Koźlicki
Zdjęcia: autor
Dzięki uprzejmości Klubu Skialpinistycznego Kandahar