TRAUGUTTOWO



    Moje "rzęchowanie" wywodzi się z NIZINNEGO ODDZIAŁU (sic!) Schroniska Pięcio... w Krakowie; specyficznego miejsca zwanego powszechnie Trauguttowo, którym gospodarzyli: Sęp i Placek. Trudno dziś policzyć (a może takie dane istnieją?) ile osób tam się przewinęło.

      Choć "oddział" ten czasem przypominał taki, co to bywa zamknięty i bez klamek, ale... bywało... ciekawie... Gospodarze zapraszali znajomych, znajomi znajomych i nieznajomych, a wszyscy byli w drodze DO lub Z Pięciu...W odwodzie były też skałki.

      Pogaduchy na sflaczałych piłkach do koszykówki; "Niagara" ( tj. spłuczka, która użyta niezgodnie z procedurą - siłą wodospadu - wylewała zawartość zbiornika na głowę delikwenta) ; słynne skarby pawlacza...odkryte przypadkiem podczas "obchodów rewolucji" ; wysokoprocentowe wieczory: wieczne gadanie o drogach, trudnościach, sprzęcie, górach i babach ; cała masa zdarzeń i zderzeń obrastających później w legendy ; starzy zaprzyjaźnieni bywalcy i efemerydy - z braku miejsca koczujący obok siebie na podłodze i nie tylko... a propos!

     Kiedyś pewna istota płci damskiej (kto to był?) wymościła sobie legowisko w wannie. W środku nocy zanietrzeźwiony gentleman skorzystawszy z dobrodziejstwa znajdującej się opodal muszli klozetowej, postanowił dokonać niezbędnej toalety. Z braku umywalki odkręcił kran nad wanną, a na głośny protest dziewczyny odrzekł: - śpij, śpij, ja tylko umyję ręce!

     Można odnieść (mylne?) wrażenie, że trauguttowskie posiady były zdominowane tematyką "ogólnowspinaczkową" (przerywaną jedynie rozmową z dzielnicowym). Tymczasem zdarzały się wysoce intelektualne "burze mózgów"... z pogranicza wielkiej kultury, sztuki i nauki.      Odnośnie nauki, wielki ukłon w stronę dobrze zapowiadającego się młodego matematyka - Adasia. Kiedy razu pewnego, z niemałym zaangażowaniem, przybliżał światowe rewelacje na temat czarnej dziury, został porażony pytaniem swej ukochanej: - ale.. Adasiu, czy czarna dziura jest kudłata?

    Jeszcze jedna wzruszająca scenka z Adasiem w roli głównej.
    Śniadanie (poranne? czy wieczorne?), drobna postać Adasia z grubymi okularami na nosie i Wiatrak w charakterystycznie zgarbionej pozycji. Patrząc sobie głęboko w oczy i wymachując energicznie kanapkami, zawzięcie dyskutowali o zaginaniu przestrzeni i kwadratowych kulach. Gadając z dużym zaangażowaniem, nie spuszczając też ani na chwilę wzroku od adwersarza, Adaś sięgnął po torebkę z chilli i wytrzepał jej zawartość (miast na kanapkę) na podłogę. Nadal nie przerywając wątku, ze spojrzeniem niezmiennie utkwionym w facjatę Wojtka, schylił się, wziął szczyptę przyprawy z podłogi i posypał nią kanapkę. Niezależni obserwatorzy wydali wtedy komunikat o pozazmysłowym postrzeganiu Adasia.

     Zostając przy trendach naukowych, pamiętam też swe zdumienie, zastawszy Sępa nad stertą literatury encyklopedycznej, dokonującego skomplikowanych obliczeń.
- Nie przeszkadzaj Aneczko, liczę!!! Zważywszy na "artystyczne" podejście Sępa do studiów, moja dociekliwość była jednak usprawiedliwiona.
- Jeśli na świecie jest (tu liczba) kobiet w przedziale wiekowym 18-21, to chcąc (tu niecenzuralne słowo) wszystkie, musiałbym jednej poświęcić (tu czas - jakieś zera po przecinku) zakomunikował triumfalnie Sęp.

      Gawędy o sztuce ;) patrz Helios, filozoficzne (cześć Wojtek!!!) , na każdy temat (patrz Jano!) zapewne wymagają odrębnej monografii!!!

     Bywały też sporne kwestie, a te przybierały ostre (sensu stricto) formy i miewały nieprzewidziane skutki . Tak było np. z kontrowersyjnym tematem z dziedziny zbliżonej do muzykologii, kiedy pewnej nocy, sympatyczny kolega R. - w nastroju lekko melancholijnym - posiłkował się kontemplowaniem muzyki. Twórcze poszukiwania skupił na "niskotolerowanym" przez swojego kumpla utworze "Cień Wielkiej Góry". Ignorując narastającą falę protestów, ponowił kolejne odsłuchanie tego kultowego utworu, czym sprowokował desperacki atak terrorystyczny z użyciem widelca!!!

      Cios wymierzony bezbronnej płycie analogowej, jej jęk zmieszany z jękiem właściciela płyty, zmroził wszystkich świadków zdarzenia. Paradoksalnie, ten zdumiewający akt wandalizmu spowodował , że odtąd zarysowana płyta przeskakiwała wyłącznie na "Cień Wielkiej Góry!".

      Widelec, skoro już o nim mowa, miał szerokie zastosowanie w trauguttowym gospodarstwie. Przyznaję, nie bez wstydu, że i ja ongiś użyłam go niestandardowo w rozmowie z Sępem . Z powodu wyczerpania wszelkich argumentów merytorycznych, dźgnęłam Sępa widelcem w łapę. Nie wpłynęło to znacząco na wynik rozmów, bowiem i ten "argument" okazał się zbyt słaby. Widelec wygiął się zwyczajnie na - najwyraźniej gruboskórnym - rozmówcy.

      Choć jeszcze przed chwilą wydawało mi się, że niewiele już pamiętam z trauguttowskich czasów, lat bowiem minęło dramatycznie wiele, ale różne historyjki przebiegają mi przed oczyma. Ilu ludzi, tyle historii przemnożonych przez spędzony wspólnie czas. Wyczyny niektórych mogłyby stanowić samoistny tomik anegdot. Tu ośmielę się wspomnieć niewyczerpany zapas inwencji twórczej niejakiego Kazia B., którego niewinny uśmiech zdradzał realizację kolejnego absurdalnego pomysłu (np. upieczenie moich śniegowców - zwanych kaloszkami - w piekarniku). Podobnych akcji miał sporo, choć mimo szczerych chęci, niewiele potrafię sobie przypomnieć. Pamiętam za to b. wyraźnie towarzyszący mi niepokój - co też On jeszcze za chwilę wymyśli! (Pozdrowienia dla Kazia!)

    WIELKI ŻAL, że niektórzy wyjechali trochę za daleko, by móc tu coś samemu skrobnąć, a mieliby o czym: Kaśka Sapyta (snuła na Trauguttowie marzenia o Alpach), Maciek zwany Koczisem (miewał chłop zacne pomysły, oj zacne!!!).

      Za to skałki były i są .. więc może jeszcze mała skałkowa historyjka. Marcowy wyjazd, majowa pogoda i wspomniany już Kazio - obładowany wałówką prosto z rodzinnego domu (co ważne: posiadał blaszaną puszkę pełną świeżych jajek). Potrzeba naczynia na wodę uczyniła z owej puszki stosowny czerpak, a na ten czas jajka - ułożone w konkretną stertę - leżały pod skałą. Nieopodal, na owej skale, robił drogę Wielki Hainrich, który nieoczekiwanie zaczął zjeżdżać prosto w potencjalną jajecznicę. Iwona - serwis fotograficzny "wyprawy" - widząc co się święci - krzyknęła ile sił w płucach: -- Uwaaaażaj na jaja!!!
      Ostrzeżenie to jednak zostało odebrane zbyt osobiście, a produkt kurzej miłości ocalał niemalże cudem.
      I mogłabym tak paplać i paplać, ale czas zostawić trochę miejsca PRAWDZIWYM RZĘCHOM PIĘCIOSTAWIAŃSKIM, których przy tej okazji pozdrawiam

w majowy dzionek ' 2004       Anka Piecuszanka