Ostatnie pożegnanie.



Kuba,
Pamiętam Pięć Stawów i naszą wspólna wspinaczkę w Dolinie Buczynowej, juz nie wiem czy to była MBT czy WBT, jaka droga też juz nie pamiętam, choć przy każdym spotkaniu wspominałeś ją. Bez nuty złosliwości opowiadałeś jak jedną z kostek zaklinowałam tak, że niestety wypadła kiedy liną szrpnąłeś liną. Szkoda, ze tylko raz wybraliśmy się na wspinaczę. Kilkanaście lat później wielokrotnie namawiałeś mnie na jakieś drogi, że na pewno dam radę , a jak mi kolana całkiem wysiądą to mnie ściagniesz.
Pamiętam, kiedy przyszedłeś do Stawów z nogą w gipsie (po wypadku w górach), a potem razem schodziliśmy do Zakopa, Ty z kulami i biały gipsem na całej nodze, a potem droga do Krakowa i pyszna jajecznica (smażyłeś podpierajac się kulą, bo jak twierdziłeś tylko faceci są dobrymi kucharzami) - rzeczywiści "jajówa" to było "niebo w gębie" , z cebulką i pomidorami, smakowała nadzwyczajnie.
Lata 80-te , tak dawno, ale to wtedy spotkaliśmy się.
A potem po latach, spotykamy się w Pustej, połowa lat 90-tych (chyba z 10 lat niewidzieliśmy się). Ja widząc mężczyznę z dzieckiem siedzacych na kamieniach przy szlaku zwróciłam uwagę na horolezkę i pomyślałam - ten facet musi być taternikiem. Każde z nas przez chwilę szukałao w pamięci "skąd ja tę gębę znam", a potem chyba równocześnie załapaliśmy : Baśka? Kuba? Takie nieoczekiwane spotkanie po latach.
W 2003 roku na „Rzechowisku” w skalkach znów się spotkaliśmy. Powiedziałeś: Baśka musze się z toba napić i niech ktoś zrobi nam zdjęcie z flaszką.
Pamietam jak rok temu właśnie w marcu spotkaliśmy się przy nartostradzie na Gąsiennicowej, właśnie zjechałeś z Kasprowego z plecakiem, a ja wyszłam ze schroniska na spacer. Staliśmy chwile rozmawiając i wtedy powiedziałeś -- patrz orzeł - ma w tej okolicy gniazdo. Dłuższą chwilę podziwialiśmy szybującego ptaka, Może rzeczywiście to był orzeł, ale się sprzeczałam, że to może być jastrząb. Kiedy ptaszysko odfrunęło, ruszyliśmy do Murowańca ty na nartach ja pieszo i nagle powiedziałeś: stań z tyłu na nartach złap mnie w pasie i pojedziemy, bo jak ty idziesz to ja muszę cały czas hamować, a tak razem na nartach będzie szybciej. Miałam się trzymać Ciebie, więc się trzymałam i nawet fajnie się jechało. Przed schroniskiem usłyszałam „Teraz bedę hamować”, stałam na śliskiej powierzchni nart. Co było dalej każdy może sobie wyobrazić - nieoczekiwanie skończyliśmy pięknym upadkiem na oczach rozbawionych turystów, a jak brawa nam bili, za efekty specjalne. Wszyscy mieli ubaw, ale najwiekszy chyba my.

Mało tych wspomnień, zbyt mało,..... ale są piękne - dziękuję.
Wiedziałeś co to jest wolność, wolność życia.
Będzie mi brakować tej odrobiny szaleństwa z jaki podchodziłeś do życia, pogody ducha i tego czegoś ..... Ciebie
Za spokój Twojej duszy.........
Żegnaj Kubo!
Żegnają Cię turnie tarzański,
Żegna Cię orzeł
i ja.

Baśka
18.03.2007